- PRZYPOWIEŚCI O ŚWIECIE II -
Gdy rośnie w niej dżungla tysiąc letnich wzruszeń.
Gdy świat się modli, wznosząc chwałę twojego Imienia,
pomóż, pomóż oni czekają, wierni - klęczą tu!
Zgaś światła, zdmuchnij kurz, nie można przecież wiecznie trwać.
Szybciej, szybciej, każ im biec. Ktoś krzykną - a dokąd mamy biec?,
czego mamy się strzec?. Zamknijcie oczy, one mogą was zwieść.
Uklęknijcie, dłonie na ziemię - to on, ma już kilka naszych żywych ciał.
Spowijają go dni, których nie było, zgubione słowa, których
nikt nie zdołał wypowiedzieć, kroczą drzewa, one są z nim.
Dosiadł zwierzę, pręży pierś, z oczu bije iskier sto, zaczekajcie,
zaczekajcie, to ja wasza matka, wasz ojciec, pluszowy miś -
nie chcecie mnie pogłaskać mm?
Tysiące stóp a może milion, któż to wie - chciało biec, do matki -
a któż by nie chciał biec - było ich wielu a może zbyt wielu.
Zgubili drogę, a on miał miecz, już się czerwieni, coś zawyło.
Zduszony chargot, odór zbutwiałych dusz unosił się - a oni walczyli.
Nikt nie wiedział, dokąd biegną - nikt nie odważył się otworzyć oczu;
uparcie wierzyli że, dusza zna ich drogę, do kąt prowadzi ich los.
Z rozpaczy tracili czucie w stopach a to był ich koniec -
- przepastna otchłań, czy dać się złapać?
Nie, nie, nie, coś chciało się wyrwać, szalało w ich głowach;
walczyli - to duch przetrwania - spojrzeli w tamtą stronę,
był blisko, szumiał, tarmosił własne istnienie, z świtu wyssał cały
śpiew ptaków, a muzyka rzucanych kości grała w nim!
Nie tym razem, panie naszych roztargnień
ktoś chce z tobą porozmawiać - jesteśmy razem, to nic że
mało nas jest, kto boi się jakiś nie udanych lat,
kilku potknięć, kilku zranionych i porzuconych łez….
Gdzie są te polany? Gdzie góra pije wodę z naszych rzek
- ja nie wiem gdzie są te krainy! a może on wie?