- SIOSTRO -
moje oczy,
uzbierany kusz,
odbicie kilku osób,
których znam
odbicie w lustrze,
które tam pozostało.
Przedmioty wykorzystane,
przedmioty. . .
Tak, jak to stare wiadro,
które dźwigała zmęczona dłoń.
Cóż mogą pamięta
moje oczy
uchylone okno,
związane sznurkiem
by mógł wślizgnąć się kot.
A wraz z nim
odgłos rąbanego lodu.
I cho pamięć
może by krucha,
jak ten dom na zakręcie drogi.
Te chwile wciąż
tam są zagłębione
w martwą ciszę.
Zmienione w nie do
poznania ogrodzony
siatką świat.
Stare szafy zapchane
świadkami, którym od wołania,
poszarzały mankiety.
Bo cóż mogą pamięta
nasze oczy,
zgromadzonych niedowiarków,
że można tego nie zapomnieć.
Jak wschodzi słońce
na stole zaprawionym alkoholem.
Krzyku by się zmieni,
odejść w bezwład
naszych ruchów,
by na ulicy już
nigdy się nie rozpozna.
Wybiec jak najdalej,
a nasze twarze wrzuci
na stos i wierzy,
że nic tam nie pozostanie.
Za szklanym obliczem
nie widocznych wrażeń,
stłumionej wiary,
że kiedyś w szeleszczących liściach
był dom i nasze opowieści,
nasze nie tylko
moje. . . . siostro.