X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Baśń biblioteczna cz4/5

Wiersz Miesiąca 0
bajka
2024-02-20 09:20
Prawdziwe miłość choć świat jest raczej beznadziejny jednak nie umiera:))
Któregoś pięknego wiosennego poranka do jego królestwa dotarła kolejna paczka z drukarni. Przesyłka jak zwykle wzbudziła ogólne zainteresowanie, jednak nasz regalik odczuł nagle osobliwe zmieszanie, gdy rzucił okiem na jej zawartość. Doznanie to w dziwny sposób targało nim przez następnych kilka godzin. Do końca jednak nie wiedział, czym jest ono spowodowane. Około siedemnastej, gdy pani Basia ustawiła na jego półkach trzy kolorowe, starannie wydane nowości. Zawiasy bibliotecznego mebla, aż cicho zapiszczały z przejęcia. I oto stał się kolejny cud. Do tej pory wyschnięte do granic możliwości jego dębowe serce pierwszy raz od dawna delikatnie zabiło. Nagle, nie wiadomo dlaczego przypomniały mu się cichy jar, strumyk obmywający kamienie zimną krystaliczną wodą i sosna dostojnie kołysząca się na wietrze.
– Co jest?- pomyślał zaskoczony badawczo spoglądając na świeżo ustawione książki. Przepełniony niecierpliwością czekał do chwili, gdy w drzwiach zazgrzyta klucz oznajmiając, że wszyscy ludzie opuścili bibliotekę, po czym zapytał podejrzliwie.
- Kim wy jesteście?
Wszystkim niewtajemniczonym muszę teraz wyjaśnić, że rozmowy pomiędzy przedmiotami są bezgłośne i dlatego właśnie, by wiadomości mogły dotrzeć od nadawcy do odbiorcy musi pomiędzy nimi zaistnieć bezpośredni, fizyczny kontakt. Oczywiście można jeszcze przesyłać informacje za pośrednictwem cudzych ust, czyli na podobnych zasadach jaką miała dawna dziecięca zabawa w „głuchy telefon”. Taki swoisty łańcuszek ust i uszu, czyli książka przekazuje półce, półka podłodze, podłoga półce, i półka zainteresowanej książce. Ten sposób jednak jest niezbyt często stosowany, bo i informacje jak w telegramie muszą być bardzo krótkie, gdyż ilość przekazujących ust i uszu raczej nie wpływa korzystnie na autentyzm finalnie dostarczonej wiadomości. Oczywiście z uwagi na powyżej zaprezentowane okoliczności nie można też liczyć na jakąkolwiek dyskrecję. W końcu również z powodu sporej ilość potencjalnych użytkowników tego dziwnego medium, które ma miejsce w takim przybytku, jakim jest biblioteka, na swoją kolejkę trzeba czekać zdecydowanie dość długo, co jest okropnie stresujące dla z reguły niegrzeszących cierpliwością, posiadających w sobie tyle informacji, a i stworzonym w samym zamyśle, jako siewcy wiadomości obiektów.
– Ja jestem, książka.- dumnie zawołał pierwszy wolumen.- Bardzo mądra książka. Mogę ci powiedzieć jak wygląda świat. Znam wszystkie nazwy rzek i miast. Wiem jak głębokie jest morze i jak wysoka góra. Wiem wszystko i jeśli masz takie życzenie odpowiem na każde twoje pytanie, zawołał dumnie opasły atlas.
– Jeśli jesteś taki mądry to powiedz mi gdzie leży cichy jar, na dnie, którego płynie krystaliczny strumień, w którym jest najwspanialsze powietrze i gdzie najpiękniej śpiewają ptaki. Atlas chwilę się zastanowił, zaszeleścił kartkami i zawstydzony, cicho odparł.
– Nie wiem, nie posiadam takiej informacji – wypowiedział jak maszyna.
– A ty, kim jesteś? – zapytał drugie dzieło.
– Ja jestem album, bardzo uczony. Wszystko wiem o drzewach. Wiem gdzie rosną sekwoje, i klony. Wiem, kto ma największe liście, a kto najtwardsze drewno. Wiem wszystko i jeśli masz takie życzenie odpowiem na każde pytanie.
– Jeśli wszystko wiesz, to powiedz, kto jest najbardziej leniwym drzewem, a kto najbardziej próżnym, tym, które całe dnie potrafi patrzeć w swoje odbicie?
Album chwilę pomyślał rozejrzał się niepewnie wokoło. Nic nie odpowiedział i zmieszany upuścił jedynie kolorową zakładkę.
– A ty, co wiesz najlepiej? – zapytał spoglądając w stronę przybranej w kolorową obwolutę pokaźnych rozmiarów książki.
- Ja właściwie wiem jedynie jak wygląda prawdziwa miłość. Znam też najpiękniejsze baśnie wschodu. Jeśli chcesz to mogę Ci opowiedzieć o Ali Babie i czterdziestu rozbójnikach, Sindbadzie żeglarzu, Aladynie i jego cudownej lampie i o tysiącu innych bohaterach, których przygody zapierają dech w piersiach – odparła słowami, które ponownie poruszyły jego dawno zaschnięte serce.
– Jeśli jesteś taką ekspertką i wiesz wszystko o miłości, to powiedz, kogóż mianowicie kochał dąb, który rósł w cichym jarze?- drżącym głosem zapytał regalik.
- Czyżby to była sosna?- książka odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie mogąc przy tym ukryć zmieszania.
– Skąd ty to wiesz? – wyszeptał nerwowo. Dziwnie to zabrzmi, gdyż myślę, że podświadomie już znał odpowiedź na zadane przez siebie pytanie.
– To ja jestem tą sosną, a może właściwie jedynie tym, co z niej pozostało po przejściu przez dziesiątki zębów obracających się maszyn.
Tej nocy w narożniku bibliotecznej sali, blisko drzwi, tuż przy koszu na śmieci, na nowo epatując rozdygotane zmysły soczystą zielenią wyrósł cichy jar. Ponownie wnikliwie zasłuchane ucho mogło usłyszeć plusk wody, szum wiatru i śpiew leśnych ptaków. Strzępy pamięci zapisane w drobinach sosnowego drewna tworzących dziś białe, równo zapisane książkowe kartki, połączyły się z pojedynczymi obrazami wyrytymi w wyschniętym dębowym sercu. Razem to stworzyły dziwny obraz wędrowca, trochę kulawego, niedowidzącego, jednak wciąż śmiało pchanego do przodu potrzebą poznania tego, co zazdrośnie ukrywa widnokrąg. Bohomaz ten malowany tęsknotą i żalem, za bezpowrotnie utraconym szczęśliwym światem był raczej monochromatyczny, gdyż pejzaże sielankowego życia w cichym jarze, co chwilę jakby złośliwie przerywała pustka niepamięci. Wszyscy w bibliotece po początkowym zamieszaniu związanym z przekazywaniem z ust do ust sensacyjnej wiadomości o niezwykłym spotkaniu, uciszyli się z zazdrością spoglądając na tych dwoje, którzy nagle odnaleźli to, co kiedyś dawno łączyło parę zielonych serc. Jako, że w sumie, z uwagi na mikrość swoich ciał, które dla wspomnień stanowiły swoistą, choć nie da się ukryć, że dość karłowatą kapsułę czasu, oraz nieubłagalny upływ lat, bezwiednie rozmywających kontury retrospektywnych wizji, około trzeciej nad ranem rozmowa obojga kochanków delikatnie ostygła. Poczuli się jakoś dziwnie naraz nie mając sobie nic do powiedzenia. Pierwsze promienie słońca oświetliły ich prawie milczących, z wysiłkiem szukających w pamięci zagubionych śladów swojego minionego istnienia. Jako pierwsza książka zauważyła absurdalność tej sytuacji, w jakiej się zapętlili, i zapytała.
– Jak ci się kochany teraz powodzi?
- Mi, jak? – zająknął się zdziwiony nagłą zmianą kontekstu rozmowy. – A, mi. Dobrze. Miło, spokojnie i ciepło. Nikt tu nie pali ognia, to pewnie w glorii gwiazdy postoję tu jeszcze parę ładnych lat. A tak wracając do teraźniejszości, powiedz mi, co to za miłość, w której jesteś taką ekspertką? – zapytał przechodząc za przykładem sosny do okoliczności dnia dzisiejszego.
– Była kiedyś dawno temu pewna księżniczka, która nazywała się Szeherezada. Wyszła za mąż za chorobliwie zazdrosnego króla Szahrijara. Tak zaciekawiła go swoimi opowieściami, które opowiadała przez tysiąc i jedną noc, że w końcu uwierzył w jej prawdomówność, miłość i wierność.
– A czy ty możesz mi, co nieco opowiedzieć? – zapytał nieśmiało.
- Czyżbyś był zazdrosny? – odparła podchwytliwie, po czym oboje zaczęli się śmiać.
Po jeszcze kilku następujących po sobie przekomarzaniach książka zaczęła swoją pierwszą opowieść, która zakończyła się dosłownie chwilę przed zgrzytem klucza w zamku. Każdej następnej nocy, a właściwie tuż po odejściu ostatniego człowieka, od wprawnie podrzeźbianej korony, po odrobinę niestarannie przykręconą nóżkę, regalik cały zamieniał się w słuch i z wypiekami na dębowej twarzy kontemplował kolejne opowieści swojej ukochanej. Tych niezapomnianych nocy było jednak jedynie siedem, gdyż z magazynów dotarła kolejna paczka i pani Basia nie bacząc na rzewne skrzypienie regalikowych zawiasów zmieniła wystrój ekspozycji z nowościami. Książka z opowiadaniami Szeherezady została bezpardonowo rozebrana z pięknej obwoluty, która trafiła do szuflady kierowniczki, jako materiał na przyszłą gazetkę ścienną, a następnie odziana w szary papier i powędrowała na półkę stojącą niedaleko niewielkiego okna, z której to raz po raz rzucała tęskne spojrzenia w stronę opatrzonego wywieszką „NOWOŚCI WYDAWNICZE” mebla. Była dość popularną książką, zatem bardzo często zdejmowano ją z półki i w ręku coraz to nowego amatora orientalnych opowieści pokonywała drogę tuż obok swojego ukochanego. Jego tkliwe spojrzenie było dla niej jedyną nagrodę za poplamione kartki i pozaginane rogi. Czasami korzystając z głuchego telefonu wymieniali ze sobą kilka czułych słów i tak na odległość, przez następujące po sobie tysiące smutnych dni trwało ich nieprzemijające uczucie.
Ktoś by pomyślał, że gorzej, a nawet głupiej to już być nie może. Jednak z przykrością stwierdzam, iż dana osoba trwając w swym przekonaniu, mogłaby się grubo pomylić. Bowiem któregoś jesiennego dnia do biblioteki zawitał nasz stary znajomy, pan Kazimierz. Był oczywiście, jak to bywało w jego zwyczaju delikatnie podchmielony. Naruszał oczywiście swym zachowaniem jakiś tam kodeks, jednak lata mijały, a on pracował dalej najpewniej z uwagi na to, iż posiadał rozliczne zdolności charakteryzujące złotą rączkę, oraz potrafił tą meandrującą w okolicach uzależnienia przypadłość zinterpretować swoim przełożonym, jako niegroźną fanaberię. Jego obecność w bibliotece bynajmniej nie była związana z nagle odnalezioną miłością do książek. Ot po prostu, przyszedł, by naprawić jedną z półek, która nagle zaczęła się niebezpiecznie chybotać. Widocznie wczorajsze spożycie płynu procentowego było odrobinę wyższe niż zazwyczaj, bo praca jakoś nie szła mu zbyt sprawnie. Coś tam stukał, przesuwał, jednak mebel dalej stwarzał wrażenie niestabilnego. W końcu korzystając z pomocy bibliotekarek opróżnił całą półkę i znalazł poważniejsze uszkodzenie, do którego naprawy, z powodu na nieuchronnie zbliżającego się fajrantu zabrał się z wyjątkowym zapałem. Kobiety z uwagi na to, że remontowany regał zajmowały książki raczej nie za często wypożyczane udały się do łazienki by z dłoni i ubrań usunąć plamy kurzu do tej pory sprytnie ukrytego w zakamarkach woluminów. Pan Kazimierz tym czasem umiejętnie, choć niezbyt fartownie wykorzystał ich nieobecność, by czym prędzej zapalić ulubionego „Sporta”. Słysząc zbliżające się kroki, by uniknąć zasłużonego ochrzanu pośpiesznie o obcas przygasił peta i niedopałek wyrzuci do stojącego obok kosza na śmieci. Zdaje się, że zrobił to dość niedbale. Finał całego zajścia stanowiły płomienie, które pilnujący zamku strażnik pan Józio spostrzegł podczas nocnego obchodu. Całe szczęście, że znalazł się w odpowiednim miejscu i względnie o właściwej porze, bo nocny pożar był jeszcze na tyle niewielki, iż udało się go ugasić dwoma wiadrami wody. Straż pożarna, która przyjechała na jego wezwanie oddymiła jedynie pomieszczenie i pogratulowała czujności. Do strat poniesionych przez bibliotekę w wyniku pożaru można było zaliczyć doszczętnie spalony kosz na śmieci, wypaloną dziurę w podłodze, okopcone ściany, które właściwie i tak miały być niedługo malowane i dość znacznie nadpalona jedna ze ścianek regaliku. Tym smutnym zbiegiem okoliczności dotychczasowy król biblioteki stracił nagle wszelkie swoje tytuły i w niesławie został zesłany do ciemnego lochu pod zamkiem, gdzie targany tęsknotą za ukochaną, pod stertą połamanych krzeseł spędzał czas niezasłużonego, acz raczej dożywotniego wyroku. Właściwie mógłby to już być koniec opowieści gdyby nie to, że mieszkająca na samym dnie serca, drwiąca ze wszystkich napotkanych przeciwności, szalona swoim optymizmem nadzieja. Ta sama, która potrafi znaleźć wyjście nawet w sytuacjach, gdzie ludzkie oczy tego rozwiązania, pomimo kropel potu na czole nie umieją odnaleźć. Nadzieja, która razem z wiarą i miłością sprawiają, że na pozór smutny i beznadziejny świat rozkwita nagle kolorami tęczy.
Cdn.
Ale to nie wszystko, gdyż pośród półek i książek, przykryty nierzadko miesięcznym kurzem czai się licząc na odmianę losu tajemniczy ciąg dalszy:)))
autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
3 razy

Oceny tego wiersza są jeszcze niewidoczne, będą dostępne dopiero po otrzymaniu 5-ciu ocen.

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


bez definicji
bez definicji
2024-02-21
Wczoraj przeczytałam Twoją bajkę, przyznaję że przeniosłeś mnie do biblioteki opowiadaniem i przez chwilę miałam naprawdę przyjemną chwilę czytania... Czekam na kolejną część,
Pozdrawiam - Bezka🩰

Kinga
Kinga
2024-02-21
Ela w swoim komentarzu , powiedziała już chyba wszystko , więc ja się tylko do niego dołączę i podziękuję za przyjemność obcowania z Twoim tekstem :)

Z cyfrowego " łamańca " wynika ,że będzie jeszcze jedna część , więc już dzisiaj rezerwuję sobie miejsce na wygodnej kanapie :)

Pozdrawiam serdecznie :)

Elżbieta
Elżbieta
2024-02-20
Rozłożyłeś mnie dzisiejszym odcinkiem na " emocjonalne łopatki", ledwie piszę wzruszona treścią "miłosnego spotkania", ale podziwiam Ciebie, za ogromną lekkość teksty, łatwość pisania, błyski humoru! Nie odpuszczasz wszelkim detalom czy to dotyczącym treści, czy też stylowi w jakim przedstawiasz opowieść umiejętnie dostosowując do różnych sytuacji!
Mogę , Ciebie czytać i czytać... bardzo lubię prozę wierszowaną więc proszę po skończeniu tej bajki, o kolejną:)))
5/6
Serdeczności i mimo pochmurnego dnia mam dla Ciebie promyk słońca i oczekiwane uśmiech:)))🌟☀️😊


Elżbieta
2024-02-20
* oczywiście
Piszę w telefonie, stąd błędy i nie mogę sprawdzić poprawności tekstu!
Przepraszam😔


Autor poleca


Autor na ten moment nie promuje wierszy
Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności