Pretensje gminnego poety
Nie mam pretensji do Mickiewicza
za "Tadeusza", nawet za „Dziady”.
Niechaj poezja jego zdobnicza
sieje nasiona słownej ogłady.
By Słowackiego drukować stale,
papiernie niech przerabiają sośninę.
Zasłużył, żeby trwać w pełnej chwale
pisząc „Mazepę” i „Balladynę”.
Norwid niech zbiera pokłon rodaków
kolejnej będąc patronem szkoły
i toast wznosi lampką koniaku,
by z niej nie wyszły więcej "matoły".
Mistrz Kochanowski, Rej i Krasicki,
niech na cokołach pierś prężą dumnie.
By ich dorobek z gruntu epicki
był przez rodaków czytany tłumnie.
Leśmian, Wyspiański, Staff i Kasprowicz,
w kanonie sławy niechaj wciąż trwają.
W noce bezsenne księżyc niech łowi
panny, co tańcząc na zmysłach grają.
Wciąż niech po Brzechwie i po Tuwimie
splendor jak wielki wodospad spływa.
„Kaczka dziwaczka” niech fruwa w dymie,
gdyż właśnie rusza „Lokomotywa”.
Niechże Baczyński, razem z Przybosiem,
choć jeden heros, a komuch drugi,
kąpią swe wiersze w wielkim patosie,
czym podkreślają innych zasługi.
Nawet Szymborska niechaj z Miłoszem,
gdzieś na pożółkłym tle kalendarza,
piszą dwa rymy, za cztery grosze,
że nic dwa razy już się nie zdarza.
Nie szukam sławy ani poklasku,
może czasami, nie wiem dlaczego
chciałbym swój wierszyk ogrzać przy blasku
wesołych tekstów Waligórskiego.
Może Załuski, gdzieś z drugiej strony
pstryknąłby dziarsko palcem o palec,
mówiąc, gdy taki sławy spragniony,
niech zaistnieje nędzny padalec.
Łapie mnie przy tym odruch wymiotny,
lecz czasem siebie pytam ze wstrętem.
"Czym zawiniłem, że los przewrotny
obdarował mnie mikrym - talentem?
O, jeszcze jeden smętek mnie trwoży,
który poniekąd brzmi jak herezja.
Że czasem słychać pośród bezdroży,
iż się podoba moja „poezja”.