Niechże sczeznę...
O moja poezjo! O mój aniele!
Niechże szczeznę, jeśli Cię utracę
Niechże mnie dopadnie kara, w której się zatracę.
Wiem, że Cię ranię i to zasadom wbrew
Lecz, gdy przyjdzie pora, to przeleję za Ciebie krew
Będę bronił do upadłego, tak jak robi to lew
Czujesz to? Jesteś mą poezją i dopadł mnie twórczości zew
Niechże szczeznę, jeśli będziesz przeze mnie płakać
Niechże szczeznę, jeśli Twymi uczuciami będę władać
To ty jesteś w tym związku boginią
A ja powtarzającą się i ciągłą linią
Nieboskłony oddały mi Ciebie
Choćby z piekła, to poezję o Tobie wygrzebię
O moja gwiazdo! O moja roso!
Wydobędę Cię, choćbym miał przebyć kontynenty boso.
W moich myślach czarna poezja na temat siebie
Gdy Cię ranię, to demonami się mienię
O mój dobrobycie! O moja Pani!
Wiem, że w Twym mniemaniu czasem bywam tani...
Między skałami podróżuję i zbieram o Tobie zapiski
Jeśli etap zostanie zakończony, nie bój się i każ mi spakować swe walizki
Definicja miłości mówi bardzo jasno:
"Gdy się kogoś kocha, pozwól mu odejść", lecz wtedy zrujnowane zostanie nasze miasto.