Utracona
Z zaświatów do Twojego serca przemawiam
Byłem w nim tak blisko, jakbym był przywiązany liną
Dziś jest inaczej - nucę w agonii i piję wino
Na oknach stoją butelki po piwie
A w nich pochowane wspomnienia
Kiedyś rysowałem sobie do Twego serca prostej drogi linię
Dziś tak droga do niego niewiadoma, że oddech mój się utlenia
Kiedyś zabiłbym za Twój piękny wzrok
Nic się nie zmieniło nadal, tyle że myśli me o Tobie spowija mrok
Za dotyk Twej ręki upadłbym na samo dno
Dziś za wszystkie błędy w sercu zostało samo negatywne tło
Tylko dla Ciebie byłem gotowy upaść na kolana
Obiecać Ci dozgonną miłość miałem w planach
Jakiś czas temu nastąpiła pewna zmiana
Starłem błędami symbole Twego zaufania
Nic innego w mej głowie oprócz Twojej łaski
Kiedyś nie nosiłem tej pozbawionej prawdy maski
Gdy wychodzę na ulicę - uśmiech fałszywy
Gdy wracam do domu - smutek prawdziwy
Mija miesiąc podróży moich myśli o Tobie
Z każdym dniem sięgam coraz głębiej
Ecstasy tak weszło, że już jedną nogą w grobie
Może tam napotkam podobną Tobie i następnym razem się obronię
Nigdy nie sądziłem, że jest tu tak nijako
Nie poddaję się żadnym myślom, ani Twym smakom
Niby udręka wieczna minęła, ale całkowicie pozbyłem się jednego
Tego obrazu jak ze skrzydłami sprawiałaś wrażenie anioła na tle pięknego nieba rozpostartego