maleńkie ego...
Ktoś znalazł ego, małe skulone, zmoczone deszczem, zbrudzone kurzem,
musiało w życiu przebyć nie jedną, pełną błyskawic potworną burzę.
Podniósł je lekko, aby nie złamać tego, co z niego jeszcze zostało,
a ono rzewnie, chociaż dorosłe jak małe dziecko się rozpłakało:
- Pomóż mi proszę, weź mnie za rękę, wspomóż w trudnościach bytu podłego,
bądźże choć troszkę ludzki w tym świecie, o to cię prosi maleńkie ego –
i się skuliło, niby ogryzek, którego ciało nie ma schronienia;
ktoś jednak wyjął mu z ręki kajet, w którym spisane były marzenia.
Dał je tej małej, słabej kruszynie, aby swe siły choć trochę wspomógł
i tym, tak małym gestem jak ono owemu ego niezmiernie pomógł.
Czy jest tu morał, bardzo głęboki, przyjaciół zawsze w biedzie poznajesz,
a najbogatsza pomoc jest wtedy, gdy sobie własną rękę podajesz.
Bez marzeń życie całkiem nijakie, a one właśnie w życiu są po to,
by ktoś ci o nich wtedy przypomniał, kiedy los ciśnie twym ego w błoto.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&