sylwetka z mojego snu...
łzy napłynęły jak woda w kadzie nalana
mgła otulała sylwetkę tak namacalną
lecz jej woale gęste i szare jak skała
wciąż oddalały oblicze tak kochające
czułe i pełne matczynej troski w serc biciu
dziś pozostajesz w nierealności spowita
i zatopiona w szkatułce wspomnień w ukryciu
w sennym marazmie gdzieś poza światem poznanym
wszelakim zmysłem nieogarnionym i pustym
okrytym kirem żałobnej ciężkiej materii
przyozdobionej kwiatami z góralskiej chusty...
gdzie jesteś Mamo??