"Być sułtanem całego świata"
strzała mierzona w bok, raniąc zabiera to coraz głębsze westchnienia.
Nie z oczy ratunku marny, upadając po kolana w życiowej bezsilności;
pojedynek w bojach karny, obnażył wszystek skrywanych słabości.
Za imperium własnych przekonań, trza w bólach rodzić się i umierać;
niegdyś tyleż heroicznych dokonań, nad kurhanem wrogów musiało wybierać.
Między podszeptami łaknący mi krwi zdrajców, patrzących przez pryzmaty władzy;
a zewsząd życzliwych dla serca rajców, chroniących gdy z uczuć jesteśmy nadzy.
W sukurs za mną na walną bitwę sumienia, szykować spowiedzi grzeszne konie;
gdyż wartości, które sam Bóg docenia, odnajdziesz w duszy co wiarą płonie.
Mając za cel jeno walkę o człowieczeństwo, szatan nie łatwym bywa przeciwnikiem;
przebrnie wybraniec przez to męczeństwo, niczym pokutnik co powiernikiem.
Zostać musi ludzkiej natury, stanąć na straży poznania dobra i zła;
wtedy diabelstwo wychodzi ze skóry, zawsze gdy ciemnoty ogarnia mgła.
Białe zimno niszczącej niezgody, zamęt powstały na skutek fałszu;
podstawą dążyć jest do ugody, mimo nadmiernych emocji rauszu.
Być sułtanem całego świata prawdy, horyzonty przenikać sokolnika wzrokiem;
przyjąć mężnie nawet ciężkie zadry, ze zwodniczym mierząc się amokiem.
Z dala od pychy i zgubnej pewności, zawsze z szacunkiem patrząc w jutrzejsze;
najpotężniejszy jest oręż z miłości, wykuty z tego co jest pewniejsze.
Szczere, bliskie, nad wszytko kochane, budujące racji solidny fundament;
wojenne blizny w starciach zadane, doświadczenia stworzyły ornament.
Amulet zwany ziemią niczyją, gruntem na którym nie padło ziarno;
biedni ci co z miłości wyją, wiecznym losem spadając na dno.
W pobojowisko własnej ambicji, zaślepieni ciągłą rządzą władania;
stańmy na przeciw tej prohibicji, właściwie lokując swoje działania.
Wracając z tarczą zamiast na niej, prowadź wodzu w glorii chwały;
widzę już jasno co będzie dalej, otworem staną przede mną świat cały.