"Wcielenia Dantego - wizja piekła"
morze ognia bezwzględnie trawiące lamentujące dusze
próżno doszukiwać się końca mąk tortury wiecznej
gdy doczesnym żywotem sumienia hołdowało się głusze
na nic tu polityczne układy, pieniędzy nieprzebrane miary
w obliczu czarcich panów karmiących się duszą człowieka
znaczenia nabiera wtedy pojęcie żarliwej wiary
gdy kagańcem łańcuchów ostateczna pęta godzina wieka
zbyt późno na przebaczenie win świadomie popełnionych
albowiem czas nadszedł płaczu i zębów zgrzytania
demoniczny siewca plon zbiera ofiar utrapionych
krnąbrnym zatraceniem ciągłych podstępów knowania
w niezliczonych płomiennych kręgach wiekuistego potępienia
ból skowytem rozdziera imitacje niegdyś boskiego ducha
opętani pożogą przeszywającego gniewu cierpienia
szaleństwa spiralą wiją się w jękach co nikt już nie słucha
cerber słowieszczo u podnóża diabelskiego władcy leży
łypie w trójnasób pyskiem wygłodniały potępieńców marności
zwierzęcym instynktem zapach strachu ogar mierzy
piekielną kuchnią nie odczuwa żadnych ludzkich wartości
jeno lucyfer rad z ogólnej otchłani rosnącego chaosu
puchar z krwią winowajców w toaście wznosi mamonie
kreśląc trójzębem paktów pentagram złudnego patosu
wodząc na pokuszenie ranę boskiej zadał obronie.