Słów kilka o królowej, internecie i bolącej głowie.
- Ciociu, a królowa Elżbieta naprawdę jest królową?
- Tak, to znaczy była, bo już nie żyje.
- Aaaa, czyli umarła pięćset lat temu.
- Dlaczego pięćset? Nie, kilka miesięcy temu, dokładnie we wrześniu zeszłego roku.
- Dziwne. I ona była królową? Taką prawdziwą… z koroną na głowie?
- Czasem nosiła koronę.
- I mieszkała w prawdziwym pałacu?
- Oczywiście.
- To ona nie miała telewizji ani komputera?!
- Dlaczego? Oczywiście, że miała.
- Czyli, że co? Siedziała na tronie w koronie i oglądała kablówkę w tych swoich długich sukienkach?
- Oj, Krzysiu, królowa żyła tak jak wszyscy inni współcześni ludzie i ubierała się też tak jak my.
- W bojówki?!
- No, nie. Elegancko się ubierała, ale współcześnie.
- Aha... (w głosie mojego siostrzeńca pojawiło się wyraźnie rozgoryczenie, rzec by można, wręcz zawód)… czyli telefon i samochód też miała w tym swoim pałacu?
- Oczywiście, że tak.
Kiedy wychodził z pokoju, usłyszałam jeszcze, jak mówi już sam do siebie:
- Tacy niby dorośli, a tak się dają w konia robić, co to niby za królowa w ogóle jest…
A teraz leżę bez życia, z opuchniętą głową i tak sobie myślę, że po pierwsze, to cudownie, że moi chłopcy już swoje lata mają, a po drugie, może i małe toto, upierdliwe do bólu, ale myślenie po cioci ma, hehe.
No to cześć!
Aaaa, jeszcze wierszyk:
Dziś królowa miast się wachlarzem wachlować,
Woli w internecie na fejsie buszować.