Słów kilka o małpie w różowym garbusie.
Śniadanie rodzinne. Młodszy patrzy na mnie przez dłuższą chwilę i wreszcie mówi:
- Wiesz, mamo… w sumie to ty modna kobieta jesteś…
Rosnę w dumę w zastraszającym tempie, aż krzesło zaczyna pode mną niebezpiecznie trzeszczeć. Zerkam dyskretnie ma Własnego czy aby słyszał. Z kamienną twarzą smaruje kanapkę... znaczy słyszał.
- Taaaaak? A czemu tak sądzisz, synu? – drążę temat. Ostatecznie nie często zdarza się okazja, żeby sobie pokadzić.
- No, nie wiem.. tak jakoś… się mi wydaje.
/Oj, niebezpiecznie zaczyna się robić. Brak argumentacji wyraźnie zainteresował moją druga połowę, teraz już nie udaje, że nie słyszy, tylko się uśmiecha. Małpa./
- Ale wiesz… jednej rzeczy to ci wyraźnie brakuje – dobija gwóźdź do trumny moja pociecha. /A tak się pięknie zaczynała ta rozmowa./
-Tak? A czegóż to brakuje naszej Mucie? – skwapliwie podejmuje temat Własny. /Teraz to już podwójna i w dodatku złośliwa małpa./
- Garbusa.
????????
- No przecież każda modna kobieta jeździ garbusem. Taki sobie właśnie teraz kupiła Maciaszka i jest git– bez namysłu wypalił i z górą kanapek wyszedł z kuchni. /Taaa, i wszystko jasne, Maciaszka to wychowawczyni Młodszego, taka blondyna z długimi nogami. Odkąd przejęła jego klasę nawet Własny zaczął chodzić na wywiadówki, bo podobno wreszcie jakaś konkretna babka. Taaa.../
Garbusa…cóż… Na garba w najbliższym czasie to ja mam spore szanse, ale garbusa…
I bądź tu człowieku kobietą… w dodatku modną…
PS Gdyby ktoś miał do sprzedania garbusa w dobrym stanie /niekoniecznie w różowym kolorze/ to chyba kupię… Tak, zdecydowanie kupię.
Matko, jeszcze wierszyk /ta poezja mnie dobije/:
Kiedy modnie chcesz się czuć,
małpę do garbusa wrzuć.
No to cześć!