Maestro
Po dniu całkiem opadł wielkomiejski kurz
Fortepianu dosiadł zagra na nim mistrz
W nawie bocznej pusty kościół a w nim ty
Poły fraku za taboret ręce wzwyż
Po kryjomu se pociągasz z flaszki łyk
Światła ful na fortepianu czarną skrzyń
W wieczór ciemny wieczór zimny wieczór zły
Na plebanii ksiądz kanonik słodko śpi
Bo w posłudze nienagannej zeszły dni
A maestro zastygł dłonie trzyma wzwyż
Żołądkowej po kryjomu rypasz w grzdyl
Zwala ręce - jaka pasja w tym się tkwi
Dreszcz przebiega prędzej niż od pierwszych chwil
Dzieło nowe nienazwany święty hymn
Choć się nie znasz zachwycony jesteś tym
Mija kwadrans i ostatniej nuty kęs
Wstał wirtuoz ukłon w twoją stronę śle
Kiwniesz głową - podobało znaczy się
Czas na zewnątrz co jest trawi kwaśny sen