Mych urodzin święto
Uczczę tą rocznicę i wyjdę na zewnątrz
Czekałem aż zmorze ich zupełna senność
Posnęli nad ranem jeszcze było ciemno
Pomyślałem wyjdę sprawdzić co na świecie
Płaszcz na mej nagości tylko to na grzbiecie
Wyszedłem i biegłem poły powiewały
Ulice są puste w deszczu jest świat cały
Niby są znajome gdzieś były widziane
Bloki i śmietniki krzaki i przystanek
Lekka jest zadyszka a ja biegnę dalej
Mokry deszcz noc ciemna nogów tupotanie
Dwie tylko osoby które omijałem
Dziewuchy ze psami o czymś rozmawianie
Psy kopulowały chciałem się popatrzyć
Lecz mnie pogoniły słowami wulgarne
Biegłem przez jesienie w połatanym płaszczu
Lekki znak poranku minimalnie jaśniej
Jakoś powróciłem wielki-m świat zobaczył
I jeszcze chrapali się zamknąłem w szafie