Kocioł
To jest logiczna wręcz maskarada,
kiedy garnkowi kocioł przygada
wciskając głodnych kawałków mrowie,
chcąc mu tym podle namieszać w głowie.
Że jest niekształtny, przy tym pękaty.
Bardziej do zupy niż do herbaty.
Bywa też groźbą dla otoczenia,
no bo tendencję ma do kipienia.
Doda, iż wodę umie przypalić
oraz nie można się nim pochwalić,
wszak jest po prawdzie jakiś nijaki
i śmierdzi, gdy w nim gotują flaki.
Nikt go nie ceni, więc mu nie kadzą,
gdyż ma upiorne problemy z sadzą.
Nie będzie nigdy kuchni ikoną,
no bo pokrywkę ma wyszczerbioną.
Nie ma wyglądu, ani prezencji.
W żadnej nie mieści się więc konwencji,
Bardzo daleko mu do elity,
wszak jest zwyczajny i pospolity.
Garnek to słucha i się uśmiecha.
Słaby cię kotle zrobił rzemiecha.
Gospodarz nie chciał sypnąć mamoną,
przez co masz gębę niewyparzoną.
Słów cała masa, a mało treści
dodał, że już się w lustrze nie mieści
i sam jest brudas choć z innych szydzi,
gdyż swojej sadzy przez to nie widzi.
Na koniec morał ujmę z rozmachem.
Bywa, że w oczy ktoś sypie piachem.
Niech cię nie rusza podła krytyka,
jeśli to kocioł sadzę wytyka.