Historia
w Warszawie, nawet w Łodzi,
że historia jest smutna
i już cię nie obchodzi.
Że nie chcesz się oglądać
i garby swoje liczyć,
niczym kuzyn wielbłąda
na arabskiej ulicy.
I cóż, że ktoś padł marnie
cierpiąc wcześniej katusze.
Ty dziś jego męczarnie
przykrywasz kapeluszem.
Tęsknotę za ojczyzną,
którą niewolą kaci,
ty polewasz trucizną,
gdyż to ci się opłaci.
W twym sercu wciąż opada
zmrożony słupek rtęci,
a echo odpowiada,
że ciebie to nie kręci.
Pamięć umiera w krzakach,
a w duszy gra muzyka.
Nie znajdziesz tam Polaka,
lecz Europejczyka.
Żal trochę twoich dzieci,
którym wśród dni pochodu
mdłe światło w oczy świeci,
bez Boga i narodu.
Wielcy zaś oniemieli
i dziwią się pomału,
że wszystko osiągnęli
bez jednego wystrzału.