Amor
Smutny niczym obiad w przyszkolnym bufecie
siadł Amor w noc letnią na mym parapecie.
Zastukał w framugę i łzy gorzkie leje,
że niby mu bryle skubnęli złodzieje.
A on musi strzelać, gdyż plan ma wykonać.
Inaczej mu spadnie głowa i korona.
Tam w blokach już czeka Cupido i Eros,
gdy łuk mu zabiorą, to będzie dopiero.
Zapisał w kolejkę się do okulisty
lecz termin wizyty odległy i mglisty.
Strzelać jednak trzeba, toż czas wciąż ucieka,
a człowiek stęskniony na miłość wciąż czeka.
Jak trafi opacznie, są na to dowody
nie rodzą się dzieci, lecz głośne rozwody.
Nastrój nic nie zmieni ni słodkie szlagiery,
gdy nie trafisz w serce, lecz w cztery litery.
On jednak wciąż mierzy, wszak plan ma wykonać,
a strzała niecelna, to szansa stracona.
Ma ciągłe skrupuły, bo przedwczoraj z rana
przeszył jedna strzałą Janka i Bogdana.
Kaśkę dziś ustrzelił gdy szła przez park z kotem
i tą samą strzałą zahaczył Dorotę.
Choć miłość rozkwita to furia go trafia,
gdyż manko okrutne łapie demografia.
Lecz gorsze zdarzają się jeszcze trafienia,
dajmy myśliwego i z lasu jelenia.
Namiętność się rodzi leciutko spaczona,
dziś ugodził Gośkę, oraz jej smart-fona.
Nie wstąpił do środka, a tego przyczyna,
to lęk, że mnie trafi wespół z flaszką wina.
Potem przygaszony niczym mokra świeca
kulą w płot strzelając, gdzieś na wschód odleciał.
Tam spotkał Temidę i ruszył w konkury.
Dla niej czesze włosy, piłuje pazury.
Miłość oraz prawo chcą rozsiać po stepach.
Lecz efekty marne, gdyż ona też ślepa.