Słów kilka o pani Grażynce, lustrze i sukience czyli ciąg dalszy przygotowań do zemsty stulecia (część 5b, przedostatnia).
- Taki towar to tylko w boksie. Muszą panie pogrzebać. Na pewno coś się znajdzie. Ale że najlepiej z dziurą? Serio? Jak mi nie powiecie, po co wam to, to pań do sklepu nie wpuszczę. Chyba zaraz umrę z ciekawości i przyznaję się do tego bez bicia.
Pani Grażynka - kobitka lat 60, wysoka, korpulentna, waga tak na oko około 90 kilogramów - jest osobą niesłychanie bezpośrednią i szczerą do bólu. I za to ją lubię. Owijanie w bawełnę lub podchody w wątpliwym celu "żeby nie urazić" są jej zupełnie obce.
- Jakieś przebieranki? Tak? Pewnie szkolne przedstawienie? - drążyła temat i wiadomo było, że jeżeli nie usłyszy tego, co chce, to nie dopuści.
- Tak! Właśnie tak! - podchwyciłam ochoczo pomysł. - Pani to jednak mądra kobieta jest! Przedstawienie! Oczywiście, że przedstawienie, a dokładnie mówiąc... "Kopciuszek". No i dlatego szukamy odpowiednich strojów, rekwizytów. Sama pani rozumie.
- Wiedziałam! - na twarzy pani Grażynki pojawił się uśmiech zadowolenia ogromny jak księżyc w pełni. Nie do końca mogła zrozumieć, dlaczego Kopciuszek jest w ciąży i to od razu w dziewiątym miesiącu, ale po chwili, ku naszemu zdziwieni, dała temu spokój. Widać było, że jest coś, co interesuje ją o wiele bardziej. - Ale żeby dla roli tak dać się oszpecić, to muszę pani powiedzieć, że podziwiam, naprawdę podziwiam. No chodźcie, kruszynki, chodźcie, na pewno coś razem znajdziemy.
I wtedy mnie olśniło. Jeden rzut oka na stojące przy ścianie lustro potwierdził tylko moje przypuszczenia.
- Proszę cię, wytłumacz mi, jak taka wielka głupota może się mieścić w tak małym mózgu jak twój! - wycharczałam przez zaciśnięte gardło wprost do ucha zaaferowanej grzebaniem w boksie Barbary. Jadu w moich słowach było jednak na tyle dużo, że bez trudu wytrułabym nimi pół miasta. - Nie widzisz jak wyglądam?! Jak mogłaś mnie wypuścić z domu w takim stanie?
- A co ty jesteś, pies, żeby cię wypuszczać? Z tego co pamiętam, sama wyszłaś i to w podskokach - twarz Barbary pozostawała bez uśmiechu, ale na samym dnie jej niebieskich oczu przycupnęła z wielkim trudem skrywana radość. - Zresztą, przyzwyczaiłam się już do ciebie takiej. Dla mnie wyglądasz normalnie. Nawet mogłabyś już taka pozostać na zawsze.
- Delektuj się tą chwilą, Barbaro, bo zaprawdę powiadam ci, że jest to ostatnia chwila naszej przyjaźni. Od momentu wyjścia z tego sklepu, nie znam pani, proszę pani. A teraz grzeb! Acha i jeszcze jedno, do domu bierzemy taksówkę i to na twój koszt. Nie będę taka po mieście latać!
Barbara podniosła głowę znad sterty ciuchów i już otworzyła usta, żeby skomentować groźby rzucane pod jej adresem, ale to coś, co zobaczyła w moich oczach, musiało być na tyle przerażające, że zamilkła w pół słowa, pokiwała tylko głową i wróciła do przekopywania boksu.
- W domu zaparzę ci melisy - szepnęła po dłuższej chwili milczenia i wtedy właśnie ze sterty ciuchów wyciągnęła sukienkę, na widok której wszystkie trzy krzyknęłyśmy zgodnie:
- Idealna!
Znalezienie butów i płaszcza nie przysporzyło nam już większych problemów. Pani Grażynka w gratisie dołączyła również podomkę oraz fartuszek, na koniec życzyła udanego przedstawienia i z rozpędu odprowadziła nas do samej taksówki. Wsiadając do samochodu, poczułam na plecach czyjś badawczy wzrok. Znacie to uczucie, gdy całą sobą wiecie, że ktoś wam się intensywnie przygląda, a po pewnym czasie intuicja sama kieruje wasz wzrok na tę osobę? To właśnie poczułam w tej chwili. Odwróciłam głowę i zobaczyłam ją. Tak, to była ona! Wolna Europa, najbliższa przyjaciółka Carycy. Biorąc pod uwagę, że Caryca to moja teściowa, a Wolna Europa to największa plotkara w mieście, wiedziałam już, że najpóźniej za jakieś dwie godziny będę miała inspekcję. I to samej mamusi Własnego!
- Masz godzinę na to, żeby z powrotem zrobić mnie na bóstwo - szepnęłam do niczego jeszcze nieświadomej Barbary, która, nie wiedzieć czemu, bez słowa protestu czy chociażby jednego zbędnego pytania ochoczo przytaknęła głową. No! I taką przyjaźń to ja rozumiem.
cdn.
Wierszyk:
Gdy myślisz, że nie ma nic gorszego
niż brak zęba czy rozczochrana głowa,
to pomyśl, że cię odwiedzić może
żądna sensacji, kochana teściowa.
No to cześć!