Słów kilka o kalendarzykach, szpilkach i grze niekoniecznie wstępnej.
Matko, jak można eufemistycznie powiedzieć, że jestem *********?Jestem zła? Jestem bardzo, bardzo zła? Że też komuś to wystarcza do wyrzucenia złości. Święci ludzie. A ja? Cóż, w piekle się będę smażyć, na samym dnie.
Primo: Wczoraj wieczorem około 22 telefon. Szef:
- Zmiana planów. Ten twój projekt, wiesz… to on nie za tydzień jest nam potrzebny, tylko na jutro. (Co on gada?) Okazało się, że burmistrz jednak w przyszłym tygodniu nie może (Co???), ale za to jutro może. (A guzik mnie obchodzi, kiedy burmistrz może, a kiedy nie może, do jego żony trzeba było zadzwonić, niech sobie kalendarzyk założą czy jak…)I dlatego jutro z tym projektem musisz być na 10. Dasz radę? (*******)
- A mam jakieś wyjście?
- No, to świetnie, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Dobranoc. (Dobranoc? ******)
Secundo: Pół godziny później telefon. Ten sam szef:
- Tylko, hmmm.. jakby to powiedzieć… bojówki na tę okazję zostaw może w szafie. (No nie! W majtkach przylezę, mrozu nie zapowiadają, wiec czemu nie.)I szpilki załóż, wiesz… oni strasznie wyczuleni są na formę, a nam, jakby nie było, zależy. (Majtki i szpilki? Chociaż w sumie jakaś forma to niby jest… takie czarne mam, to założę, będzie elegancko i skromnie jednocześnie, hehe.)
Tertio: Dzisiaj, godzina 10. Jakiś nadęty Bufon. Nie, nie telefonicznie, osobiście:
- Państwo wybaczą (Nie, nie wybaczymy, cholera jasna), ale PAN Burmistrz nie mógł (Znowu?) przyjechać, jestem w jego zastępstwie, niestety bez uprawnień do podejmowania wiążących decyzji, ale możemy przeprowadzić wstępną (Grę?)rozmowę…
Olał nas całkowicie, wiadomo, że jak kasę na dzieci wyłożyć trzeba, to do mysiej dziury wlezie. Ale to nic, jeszcze myszka wpadnie w moje szpony. Nawet jej ten kalendarzyk nie pomoże. Tyle mojego, że z zemsty, ale zupełnie niechcący przecież (!), duży obcasik zgrabnej szpilki powędrował w sam czubek mokasyna pana Bufona:
- Ssss….
- Och, przepraszam najmocniej. Boli? (Jak anioła głos...", zapytałam go.)
- Nie, nic wielkiego, niech się pani nie przejmuje. (A wyglądam na taką, naprawdę? To może w drugi czubek, żeby równo nie bolało, hehe.)
A teraz siedzę, piję kawę i obmyślam plan zemsty. Może by tak gdzieś w ten projekt jeszcze parę zer wcisnąć?
Wierszyk:
Na szpilki w windzie niech uważają,
ci co grę wstępną źle zaczynają.
No to cześć!