Rozmiękczenie
Zeżarł psychotropów bardzo dużą ilość
Dary dla pijaków w to on jest ubrany
Ludzie do roboty już się pojawiają
Noc co się przejaśnia sublimuje ciemność
Dzień co jest udręką nadchodzi kulejąc
Idzie jakby wiedział lecz nie wie dlaczego
Patrzą się są lepsi są wyżej od niego
Szepce nazad nieba - słonko po co wstajesz
Gwiazdy takie skrzące były ponad-emną
W lesie byłem w krzakach otulony czernią
I odpoczywałem przed podłością denną
Po co dniu promieni dłutem mnie rylcujesz
Na co dni kolejne gdy-m wcześniejszych syty
Po co wciąż te śmiechy uśmieszki te plucie
Gdzie ten co ma imię które przywołuję
Idzie otulony szeptem schizofrenii
Idzie jakby wiedział lecz wiedzą że nie wie
A słonko wychyla twarz wódką spuchnięta
Przejdę co potrzeba końcem będzie świętość