Piekło za życia
W koszmar się zamienił, koszmar koszmarny
Ciemny pokój, oczu w nim pełno
Coś mnie obserwuje, rozglądam się prędko
Drzwi żadnych nie ma, ściany tylko widzę
Biegnę przed siebie, spadam, lecę, wiszę
Wyjść nie mogę, obudzić się nie da
Coś mnie trzyma, ściska, czarne ramiona
Morfeusz wybitnie się dzisiaj popisał
Nagle...
Krawędź, bez dna otchłań ciemna
Coś za mną tupie, szczeka, wyje
Skaczę....
Serce mi staje, w zupełnej ciszy nie słyszę go wcale
I gdy lecę w dół, bez przerwy, czas cały
Sekundy z godzinami się zmieszały
Myślę...
Czy to sen na pewno?
Czy umarłem a to jest piekło.