W drodze na Koziatyń - część szósta
Kto wie czy prawdę mówisz, czy łżesz nam jak pies?
My czasu to nie mamy na sądy i świadków,
My takich jak Ty drabów, rozwalamy gładko,
Bo w sztabie wyśpiewasz wszystko jak na dłoni
Podziękuj księdzu Ty wiesz, on Ciebie wybronił.
Jeśli papiery trzymasz skrycie w łachmanach,
Przed nami jeden jest cel, droga już wybrana,
Wiesz coś o Koziatynie, ile szabel chowają?
Czy wojsko stoi tam zbrojne, czy obronę mają?
Bolszewik odezwał się, głos miał ton chrapliwy
<Nie liczcie na zdobycie nawet jeśli, gdyby,
Udało się Wam o świcie, to inne miasto wiecie,
Magazyny i kolej, a dworce dwa przecież,
Pociągi liczne, tory i wszelkie bataliony.
Wiem to, bo dziennik piszę ciągle nieznużony>
I wyjął z sakwy dwie mapy, rozłożył ich strony.
<Dwa dworce jak dwa stawy rozległe to regiony,
Jeden osobowy jest - drugi towarowy>
Nad Białopolem Słońce w ognistym tronie,
Krwawą pożogą jeszcze niebiańsko gdzieś płonie,
Lecz już chmury pierzaste zwolna nadciągają
I zgliszcza dogasają to bledną to się rozpływają.
Ciepły wiatr niesie głosy, echa gwary różnej,
Gadają jedni, drudzy, wieczorem i później.