Sny
Gwiazdy mi się śniły, sny o duszach kłębiły, takim był przybity
Jakaś otchłań wielka, jakaś czeluść czarna i mroczna, bezdenna.
Jakieś mgły i zaćmienia jakieś urojenia, jakaś noc płomienna
Kolory byle jakie, krzewy bure, nijakie, rapiery i policmajstery
Śniły się, oj śniły się…-pałasze i bagnety, lufy, rozbijane ordery
Nie nasze. Chyba Boga widziałem, tron jego ujrzałem, spory i lity
Krew ociekała, krew z niego skapała, był wielki płótnem przykryty
Pod nim anioły, nad nim anioły, krąg tworzyły spory, jednolity
Na samym dole ktoś klęczał pod stołem i płacząc wolał -Zabity!
Duch lekko spozierał, klęczącego wspierał i śpiewał – Pobity!
Anioły zaś taniec zaczęły i spory, szepcząc -A może tylko zbity!