Samosierra -druga część
Na dziesięć metrów dobrze drogę stale kryła
Patrzcie na ten krajobraz -mglista skał odnoga
Pułk piechoty Francuzów napiera na wroga.
Hiszpanie atakują już ostrzałem armatnim
Sypie się grad kul od skał rykoszetem bratnim
A kule dochodzą już blisko Napoleona
Odgłos huków go wcale, wcale nie pokona.
Kawaleria Francuzów rusza pod naporem
Ostrzał silny, piekielny będzie im oporem
Lecz cóż to Francuz nagle legł już pokotem
A cesarz krzyczy głośno- Ruszajcie galopem.
To niemożliwe! Och nie!, krzyczą oni na koniu
Cesarz oniemiał i chwilę milczy w spokoju
Niemożliwe ?- wychrypiał . Nie znam tego słowa
Trzepnął szpicrutą w bok- patrząc w dal po głowach.
Zdobądźcie dla mnie tę pozycję - galopem!
Rozkaz ten jest rozkazem nie żadnym odwrotem
I Cesarz sam go wydał- los przypieczętował
Szwadron polski eskorty już się więc gotował.
Kozietulski czekał jak na kart rozdanie,
Szable uniósł do góry , ostrzem błysnął panie.
Głosem ochrypłym - Kłusem! -rozkaz wydał
Jak stał tutaj nikt go więcej nie widział.
Jeszcze mu w skroń wiatr zawiał i w te oczy
Jeszcze szarża będzie, co krwi wiele zbroczy.
Serce szwadronu równo wszystkim im tętniło
Będzie polska jazda, jej okrutne chwil żniwo.
Poszła szarża piorunem szykiem kolumnowym
Wdarła się szpicą ostro -atak huraganowy.
Trzy baterie jak stały - wszystko zaraz padło
Rozniosło Hiszpana i piechurów wyparło.
Porucznik Niegolewski uderzał sam z oddziałem
Na czwartą baterię, co ziała ogniem stale.
Już szable cięły ,konie tratowały wszystko
Istny obłęd krzyk ,walka jakie pobojowisko.
cdn