W makowej łące
Promienie przebijają się przez włosy końce
I blaskiem odbijają na wietrze migają,
Kokiem wtulone same igrają, powiewają.
Słyszę powabny szelest ruchu Twojej dłoni,
To zrywasz maki panno w blasku ich toni
I już bukiet układasz, ale go ładnie dobierasz
I serce w to wkładasz wszystko mi odbierasz.
W makowej łące chcę kochać Cię ma miła,
Pragnę byś zawsze się w snach radosna śniła,
Gdy zapach kusi pełnią słodyczy jej woni,
Ciało pragnie dotyku i tak czułej dłoni.
Spoglądam na te chmurki, niechybnie nadciągają,
Nic dobrego nie wróżą deszczyk nam ściągają,
Pójdźmy ścieżyną skrótem ziemią wydeptaną,
Odmianami czerwieni rabatami usłaną.
Maków wyrosło setki zawiązków na łące
Jak żołnierze ich twarze śliczne i gorące,
Jeden schylony lekko jakby przygnieciony,
Drugi sam stoi na baczność, trochę oddalony.
Powiesz mi, żołnierze są jednokolorowi,
Nieprawda bywają też inni fioletowi,
W trawie schowani jak ukryci ale powstają,
Z letargu po deszczu płatki rozchylają.