Książę i morze
Tafle w krople się zmieniały.
Pięły w górę –
Szybciej spadały.
Kamienie ostatnim blaskiem mieniły,
Fale w słone piany się zmieniły.
Tak zatrzymane w bezruchu trwały…
Ah, jak piękne są te skały.
Chodząc po nich krokiem chwiejnym,
Szedłem z wiatrem, licząc błędy –
Ku światłu, co już schodzi.
Takim książę, nogi głębiej w morzu brodzi.
I płyną momenty lotne,
Skórę kamień w morzu potnie.
W stronę światła, choć żem w czerni –
Bóg nadzieją mnie napełni.
Lepsze jutro z świtem nowym,
Jutro będę już gotowym.
Pierwszą gwiazdą dnia nowego –
Dziś nie boję się już stracić niczego.
Czerpiąc chwile, łapiąc moment,
Przywołuję dni stracone.
Później marzę na tej plaży –
W życiu wszystko może się wydarzyć.
Czas tak szybko nam ucieka,
Chwila – niczym dla człowieka.
Pędzi w wiatr, w jego strony –
Książę patrzy w nieboskłony.
Los mój będzie odmieniony.
Błękit nieba w czerwień przechodzący,
Za słońcem – tak szybko się chowającym.
I zła świata czerń, co je stara się przegonić…
Jeszcze chwila – księżyc niebo będzie zdobić.
Już nie morzem niebo malowane –
To, co w świetle, już schowane.
Gwiazd promienie docierają,
Ludzie w domach się chowają.
A ten błądzi, tak wzruszony,
Przez czerń życia osaczony.
Gwiazda nocy się nie boi,
Serce szumem dzisiaj goi.
Koło świeci wnet na niebie –
Książę myśli…
Już nie kocham.
Nie dziś.
Nie Ciebie.