stygnące magazynofale
na składnicy ścian
wypełnionej po brzegi
szczególnymi rzeczy
waham się wejść
nęcą klocki papierowe
łódki bombki
***
muszę spokój mieć
halbzeit po dzisiejszej nocy
gdy kobietę mi wyrzucił
na brzeg jakiś deszcz
smutna taka a do mnie
mówiła coś że śpiew
skóra blada i naga
a obita do czerni pierś
się wyłoniła nagle i cała
druga dziewczyny fioletowa
część czarna obumarła
oko podbite
i nie chce już mnie
coś mówi lub łka
wielka tępa twarz
jej matki się wyłoniła nagle
zimna fala jakiś przypływ
dziewczyna porwana mi…
muszę spokój mieć
chcę wejść otoczyć oczy
drobnicą składu
choć wiem że zastane powietrze
nie ukoi pociętego ciała
krwistych wspomnień
nie pomogą samotne miesiące
i ten drżący senny spokój
ktoś może wejśc
cyrkowy atleta z córką
na stalowej kuli
i znów będzie krew
kary sperma rozkazy
zgwałcony bunt