Nie było godzin tych...
Gwałtów i lżyć nie było
Karcerów w szafie po kilka dni
To się nie wydarzyło
I zemsty bezsilnej szał
O krew wołanie do Boga
Podpaleń by utkać sny
By zadość by zadać szkodę
I zanikł tej spermy smród
Co cieknie mętami po twarzy
I grzechu tu nie ma tu
Pośród niebyłych zdarzeń
I siła powstała tu
By sprawiedliwość uwarzyć
Otumanienie tych wszy
Odpłacić na miarę mych marzeń
I stoi wśród ludzkich gnid
I mówi im że są wspaniali
I pewność tych słów że nikt
Nie może się im przeciwstawić
Jak muchy do łajna lgną
Jak zjeb pijacki do wódki
Kocham was - tak mówię im
I wierzą - bo to są półgłówki
Jak ważnych traktuję ich
Z szacunkiem się do nich odzywam
Pogłaszczę dziecięce łby
I dziadów o zdrówko się pytam
To święty - się debil drze
To geniusz - się kujon odzywa
On prorok - zna nasze sny
On będzie Judaszów zabijał
I pochód do sejmu mknie
Złożony z głupich kołtunów
A maczet buńczucznych słów
Ze śmiechu że ja nie wytrzymam
Obalić chcą oni burżujów
Bo król bo na rękach go niosą
Bo złotem mam kapnąć im
I pracę dać wsiowym idiotą
Się zdziwią gdy spodlę ich
Gdy kara runie jak potwarz
Bóg pieczęć otworzy i
Rozbrzmieje fonia proroctwa