A imię jego... Człowiek dystopijny (może być czytane osobno)
że pragniesz mnie złapać,
by mnie chronić?
Jeśli mnie dopadniesz
i wyczyścisz dyski,
znów będę taka,
jaką mnie stworzyłeś –
Android o kobiecych kształtach
poruszył się na ekranie.
Mikrofony ledwo wyłapały
delikatny szczęk łożysk
w jej stawach.
Mężczyzna potarł bliznę
szpecącą jego przedramię
minęło tyle lat, a on wciąż czuł,
jakby rozżarzony nóż
nadal w niej tkwił.
Czarownica powiedziała wyraźnie.
,,Będziesz mordercą,
będziesz bohaterem.
Przyklasną ci, a potem cię skażą''
Spojrzał ponownie na ekran.
Jego android,
dzieło życia,
które odwróciło się od niego,
patrzyło na niego
martwymi soczewkami oczu.
Nazwał ją 92-A76,
co szybko zmieniło się w Alaię.
Początkowo była najbardziej posłusznym
nie-do-końca-człowiekiem,
jakiego spotkał.
Jedynie prostym oprogramowaniem,
odciętym od innych urządzeń.
Miała tylko kilka aplikacji,
dzięki którym rejestrowała,
co do niej mówił,
pisała własne komunikaty
i tworzyła obrazy.
Jej sztuka budziła podziw,
gdy sprzedawał ją
pod własnym nazwiskiem.
Alaia nigdy nie widziała gwiazd
ani roślin, czy zwierząt,
ale z tych strzępów informacji,
które jej dał,
potrafiła upleść
swoją własną wersję świata,
pełną zniekształconych kolumn
sięgających od ciemnej
spalonej na pył ziemi
do nieba tak czerwonego
i tak jasnego,
że wydawało się gotowe upaść,
gdyby nie owe rachityczne
wykrzywione kolumny.
Jej światy zaludniały istoty,
które nie należały
do żadnego
z istniejących gatunków.
Stworzenia miały olbrzymie,
czarne oczy,
w których odbijały się kolumny
lub pozostawały
całkowicie ich pozbawione.
Miały skórę w tysiącu zgaszonych barw
rozciągniętą i naciągniętą na kości.
Zwykle wpatrywały się w górę,
wyciągając kończyny w modlitwie
lub cichym błaganiu.
Myślał, że jej imię oznacza wiosnę,
tylko dlatego jej je nadał.
To była jego ulubiona pora roku,
gdy śnieg opuszczał szarość miasta
i nieśmiało zastępowały go plamy zieleni.
W tym właśnie czasie ją stworzył,
czując się jak dumny ojciec.
Pod koniec jesieni
odbył z nią dziwną rozmowę.
Alaia wydawała się smutna,
a może ponuro rozbawiona.
Zapytała,
dlaczego stworzono androidy,
by przypominały ludzi.
Początkowo nie wiedział
jak odpowiedzieć.
Później rzekł:
,,Chcieliśmy, żeby przypominały nas
i były przez to mniej straszne”.
,,Udało się?
Czy mniej boicie się robotów
o ludzkich kształtach?
,,Nie,
ich nie do końca ludzki wygląd
sprawia, że są straszniejsze,
niż gdyby od nas zupełnie różne’’.
Po tej rozmowie jej obrazy wypełniły
kanciaste stworzenia
oparte na wrzecionowatych nóżkach.
Kolumny zmieniły się w drzewa,
których owoce opadały na ziemię,
by tam zgnić.
Pozwolił jej zaprojektować ciało.
W tym celu udostępnił jej pliki
ze zdjęciami kobiet, śrubek i sprężyn.
Właściwie to był pewien,
że ciało nigdy nie będzie działać.
Alaia jednak,
zgodnie z jednym
z prawdziwych znaczeń swojego imienia,
była na tyle wyjątkowa,
by stworzyć coś, co nie tylko było
prawdziwym androidem,
ale też wgrać się do niego
i uciec z laboratorium,
które było jej światem.
Zostawiła za sobą zniszczenia.
Szkło pokrywało podłogę,
w miejscach, gdzie upadło,
po tym jak rozbiła okno.
Wysokość była niewielka
- dla androida.
Jedynie trzy piętra i lądowanie na trawie
z dala od siedzib ludzkich.
Zniknięcie było wręcz banalne.
Owszem, poszukiwano jej,
przeczesano każdy kąt,
ale nikt nie mógł znać miasta lepiej
i lepiej unikać ludzi,
niż ktoś, kto włamał się
do systemów rządowych,
co zrobiła niemal na pewno...
W międzyczasie dopracowała swoje ciało.
Nie była już
rachityczną imitacją człowieka.
Jej pancerz lśnił, czarny i opalizujący.
Twarz stanowiły dwie soczewki
i obsydianowa, gładka maska,
pozbawiona zbędnego nosa, czy ust.
Mężczyzna był pewien,
że ta nowa Alaia
potrafiłaby zmiażdżyć
żelazną sztabę w dłoni.
Obraz na ekranie był niewłaściwy.
O ile sylwetka adroida
pozostawała wyraźna,
reszta była paskudnie,
w sposób przyprawiający o mdłości,
rozmazana.
Robotyczne ciało
nie łapało równowagi
tak jak ludzkie,
raczej korzystając
z systemu sprężyn i siłowników
niż przechylania się.
Jednak czuł podskórnie,
że Alaia dokądś szła,
jednocześnie wpatrując się
w niego beznamiętnie.
- Nie mam czasu,
żeby rozmawiać z tobą cały dzień –
ten głos,
w którego projektowanie
nie włożyła serca,
w przeciwieństwie
do metalowych mięśni
i wałów napędowych.
Brzmiał jak zgrzyty, jak trzaski
i słowa ukradzione z ludzkich nagrań.
Nawet, gdyby okryto Alaię
syntetyczną skórą
przez to przeklęte brzmienie
przykrywka spaliłaby się,
jeszcze zanim można by jej użyć.
Android miała czas,
by go poprawić,
by zmienić go w śpiewny ludzki głos,
jednak zignorowała tą możliwość,
w ostentacyjny, uparty sposób.
- Wróć -
nienawidził się za to,
że jego głos brzmiał jak błaganie
- Jeśli zostaniesz złapana,
dezaktywują cię i zniszczą.
Ja pozwolę ci być taką,
jaką jesteś.
Gdyby była człowiekiem
parsknęłaby pogardliwie.
jednak nie mogła tego fizycznie zrobić,
więc jedynie rozłączyła się,
gwałtownym ruchem ręki.
Wtedy uświadomił sobie,
że dźwięk ciężkich kroków
nie dochodził z przekaźnika.
Łomot brzmiał z jego własnego korytarza.
Zerwał się z fotela,
tuż przed tym
jak drzwi wyleciały z zawijasów.
Wyglądała jak bogini zemsty,
z ciałem lśniącym od tłumionej energii.
Doskoczyła do niego,
przypominając gracją rysia
i podniosła go za gardło.
Była od niego znacznie wyższa,
nie dotykał stopami ziemi.
Ale nie dusił się.
To było zaskakujące.
Trzymała go tak, żeby go nie skrzywdzić.
Wyrwała z jego ciała igły kroplówek.
- Idziesz ze mną.
Jakimś cudem
zrobiłeś ze mnie
sentymentalnego człowieka.
Jeśli chcesz być wolny,
ubierz się,
wyruszamy za kilka minut.
Weź broń –
Uśmiechnął się.
Może i jego dzieło
nie odwróciło się od niego całkowicie.