„Meduza” Luciano Garbatiego
Gdzie twój triumf, pani?
Gdzie boski hełm uskrzydlony,
hermesowe sandały?
Gdzież miecz wzniesiony walecznie?
Dlaczego wróg nie leży
strzaskany twą potęgą?
Stoisz,
trwasz nago
bez wstydu,
ale oczy
wypełnia ci jedynie horror
gwałtu Posejdona
i klątwy
(błogosławieństwa?)
Ateny.
Spokój mocniej plami
pobladłe oblicze
zdekapitowanego Perseusza.
Ty przecież wiesz,
równie dobrze jak on…
przyjdą następni
spragnieni krwi herosi,
a później ich potomstwo,
pokolenia bohaterów,
mężczyzn,
zawsze mężczyzn.
Twa pozornie rozluźniona postawa
usypana z marmuru ciała
będzie – jak żmija przyczajona
zawsze gotowa
ponownie wznieść zbrocze
w desperacko
własnej
obronie.