Bazylika
majowo przybrany,
truchło me podłe bogom
składam w ofierze.
Przyjdźże łanio bielsza niż mleko,
z rogami pozłacanymi słońcem,
pochyl głowę w czymś na kształt żałoby
nad trupem mym leżącym w trawie,
na żer wroni zastawionym.
Przyjdź i ty, sępie,
o głowie jak mnich posiwiały
i poświęć mięso robaczywe,
wywleczone wnętrzności
i dłonie bezwładne - modlitwą,
którą tylko ty masz prawo odprawić.
Błogosław padlinę moją owadzie,
którego larwy narodzą się w mej czaszce,
w brei, co niegdyś rodziła myśli
i dzieci twe wykarmi rozkładem.
Pójdź w me ramiona sroko,
co kość bielejącą wśród czerwi
pomyli z cenną błyskotką
i gniazdo żebrem wyścieli.
Dziki psie o silnych szczękach
niech femur mój rozłupany
wyrwany ze ścierwa świeżego,
szpikiem nakarmi twe głodne szczenięta.
W dzień tak urodziwy,
majowo przybrany,
truchło me podłe, bogowie,
weźcie sobie w ofierze.