Potwór
W kajdanach ją krępuję, trzymam blisko przy boku
Nie zbliżaj się do tronu — to cierń, nie czar uroku
Żelazem ją zaciskam, by nie ruszyła kroku
Słyszę, jak drapie głodem, jak skrobie po ścianach
Z szafy pełznie szept, co kwitnie we frazach
Pod łóżkiem warczy echo, żar pali mnie w ranach
Kto wreszcie przerwie obłęd, nim utonę w ranach
Czuję to w trzewiach — rośnie tępym oporem
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Kocham tego, kim się stałem
Sam ten koszmar właśnie rozpętałem
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Ja, ja — czuję się jak potwór
Ja, ja — czuję się jak potwór
Moja tajna strona — pod zamkami i kluczami
Zamknięta w stal i ogień, skuta zimnymi, łańcuchami
Bo jeśli ją wypuszczę, rozszarpie Cię pazurami
Aż po kość i imię — zetrze Cię pod ciosami
Czemu nikt nie nadchodzi? Niech zakończy to piekło
Zanim znów w mej krwi rozkwitnie czarne zwierciadło
W ciele, w mojej głowie, w oddechu — jak jadło
Ja — Książę Ciemności — wytaczam na wierzch piekło
Czuję to w trzewiach — rośnie tępym oporem
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Kocham tego, kim się stałem
Bo ten koszmar właśnie rozpętałem
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Ja, ja — czuję się jak potwór
Ja, ja — czuję się jak potwór
Czai się po zmroku, ma mapę z Twoich kości
Zęby — brzytwy z nocy — piszą rysy, dziś Cię ugości
Nie ma ucieczki, wabi czarny żar
Chce duszy z Twoim sercem — żąda całych ofiar
Krzyczę — nikt nie słyszy; w gardle gaśnie krzyk
Może to tylko sen, może własny mój ryk
Może to we mnie siedzi — zatrzymaj ten syk
Czuję to w trzewiach — rośnie tępym oporem
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Kocham tego, kim się stałem
Bo ten koszmar właśnie rozpętałem
Wyznaję: puszczam ster — ruch jest radykalny
Bo jarzmo morduje, a taniec krwi — finalny
Wyznaję wprost: jestem żywym potworem
Ja, ja — czuję się jak potwór
Ja, ja — czuję się jak potwór
Ja, ja — czuję się jak potwór
Ja, ja — czuję się jak potwór
