Mój bracie
Choć mieliśmy inne matki, szkolna ławka połączyła nas, niby więzy krwi
Mogłem tobie ufać jak sobie samemu, a gdy potrzebowałem pomocy z moich dwóch rąk robiły się cztery.
Gadaliśmy o dziewczynach, i o sporcie, czy spotkać się z Anią, czy Klaudią, i czy lepszy jest Real, czy Barcelona
Nie ma cię już tyle lat, a wciąż mnie boli, że nie zamienimy nigdy już żadnych słów
Przepraszałem Cię już tyle razy, zrobię to znowu, żałuję, że dopiero po śmierci, zanim to się stało do głowy nie przyszło
Nim połączyłą nas braterska więź, nie traktowałem Cię zbyt dobrze, żałuje wyzwisk, i poniżeń smutku, i przykrości.
Jednak gdy wszyscy się ode mnie odwrócili, ty zostałeś, i podałeś rękę, pytałeś co u mnie, i jak się czuje, gdy inni mieli w dupie
Tak mi Cię brakuje, tonę w smutkach i problemach, zawsze podawałeś wiosło tonącemu, ale odpłynąłeś, i czekasz po drugiej stronie brzegu.
A dopiero graliśmy w piłkę na boisku, strasznie mnie boli, że usłyszałeś ostatni gwizdek.
Podróże rowerowe bez Ciebie to nie to samo, szklane oczy mam, gdy patrzę obok, a Cię nie ma
Pusto bez Ciebie okrutnie się zrobiło, chciałbym móc podać Ci dłoń, i żebyśmy zawojowali świat choć jeszcze jeden raz
Mówię Ci o tym zawsze gdy przychodzę, bez Ciebie wszystko jest trudniejsze, i czarniejsze
Ale wiem, że patrzysz z góry, z uśmiechem mówisz, stary będzie dobrze na pewno
Wiem bracie, wiem, choć byłeś niższy, byłeś większy duchem, podnosiłeś mnie gdy upadałem.
I wciąż to robisz, i wiem, że będziesz robił już zawsze..