Takie sobie bajanie... na ostatnie... dobranoc
tam zawsze było kilka ścieżek
opcje dwie zwykle od rozstajów
ruda? czarnulka? nie wybrałeś
jak zwykle ten nietrzeźwy zamęt
coś ci się jednak przypomina
chuda blondyna
ta znów by zanudzała Heglem
tezą antytezą a jednak
ty idioto jest chętna
wybieraj przebiegle
w syntezie przeleć przebiegnij
zsuń się
ale nie! nie tą granią
tędy nie zdążysz do tramwaju
na podobłoczne sny o lataniu
w kaloszach szczęścia
ta kozia ścieżka może trudna
może wymaga trochę męstwa
lecz nie prowadzi do przedpiekla
pięknej lecz zimnej królowej śniegu
o!
znów zamarzło
w biegu zamieniasz majtki na świeże
cieplejsze czystsze
na brzeg nadmorski pędem bieżysz
gdzie czeka na cię ta półryba
mała syrenka nieszczęśliwa
ogrzewa ogon zapałkami
ostatnia zgasła wszystko na nic
syk psyt
i znowu w łuskach ucho śledzie
śledziami cuchną mewki portowe
wyjesz jak wilk choć szczur lądowy
ciągle wyglądasz gdzieś kapturka
sen nie-sen
ciurka ciurka ciurka
spod powiek zaropiałych lękiem
coś w baśni pęka
zgrzyt szyn hamowanie
za ramię
szkieletową ręką potrząsa cię konduktor
skąd wziął się taki z trupią główką?
RIP
panie
wysiadka nie jedziemy dalej
to końcowy przystanek