Mów do mnie ciszo
tylko sza no właśnie bo cisza to jest
taki hałas w granicach słyszalności
pogrywa w wietrze gdy w listowiu szelest
czasami krzyczy w trelach ptaków gości
kiedy twarz wtulasz w łąki wonne zioła
lub od motyla nie odrywasz wzroku
brzmieniem owadów traw szelestem woła
ta cisza ma na drugie imię spokój
ale gdy nagle milknie wszystko wkoło
znikają pszczoły i w bezruchu liście
gdy kropla deszczu upadnie na czoło
chwytasz mej dłoni zanim groza przyjdzie
w ciemnych obłokach horyzont rozbłyśnie
a cień połacie ogarnia powoli
cisza przed burzą płynąc uroczyście
znamiona wszelkie nosi niepokoju
gdy matka wreszcie wita znad kołyski
już niezmąconą ciszę dziecka płaczem
nim sen się wyśni zapytuje myśli
czemu tak cicho - pójdę i zobaczę
ach ciszo kiedy słowa niepotrzebne
i usta zamiast generować głoski
przylgną do siebie zrazu dość bezwiednie
potem smakują namiętnie miłośnie
lecz ty natomiast która w moim wnętrzu
rozpierasz się i na wątrobie leżysz
kiedy emocje w powietrzu się piętrzą
i nieszczerości miazmat czuć nieświeży
a słowa chociaż na wargi się cisną
nie padną wcale by się z prawdą zmierzyć
zduszone tylko pozostają myślą
"takiej ci ciszo nigdy nie uwierzę! "