Opowieści upadłe jesienią
chondrytowe meteoryty
z węgla mniej więcej brunatnego
w odcieniu choć jeszcze zielone kolczaste
będą uderzać w trawniki asfalty chodniki
brązowe kasztany
lądując twardo wśród liści
spękane najeżone łupiny
zamiotę w kąt może rozpalę ognisko
kołysanka dla poszukujących kołyski
armii ludzików na nóżkach zapałczanych
w bój za mną pójdą
urwiemy żołnierzowi jedną nóżkę
tak jak kiedyś tym muszkom choć boli
potrzemy – no proszę oto płomień
i ciepło w kominku
aach aaa-a te kotki dwa
i iskierka z Wojtusiowej przyzby
może pogodzi przy pogodzie
kolejne baśnie
z nadciągającym chłodem
cyt!
zanim zgaśnie