poltergeist
przede mną chichot łkanie za mną kroki
zdrapuję strupy odłażącej tapety
zakrwawionymi paznokciami rysuję łzy na twarzach
demonów aniołów bliskich zapomnianych
malowanych zaciekami grzybni
czas odmierza się niedopałkami z przepełnionej popielniczki
w moim domu straszy
potykając się o meble – czy tu je stawiałem?
przez wytartą w dywanie dziurę
prywatną windą zjeżdżam w objęcia piwnicznego mroku
aby przytulić się do potwora z dzieciństwa
J.E.S.