Nie jesteś mirażem...
Litość twa prawdziwa i znaki twej męki
Tak bezdenna miłość że aż niepojęta
Patrzysz się jak Jezus znikają udręki
Łzy ocalającej skruchy niech obmyją
Zbrodnie i nierządy wszystko to co było
Włącz w mistyczne ciało słabość uczyń siłą
Ukształtuj w cierpieniu i odnów niewinność
Minie ból miniony gdy mą ujmniesz rękę
Zdarzeń tych co były przez które przeszedłem
Będę odkupiony gdy wolę wypełnię
Mały ale za to ze spokojnym sercem
Burze nadchodzące niebywale ciemne
Królestwo szatana pychą swą brzemienne
Trzeba będzie świecić rozpal wiarę we mnie
A potem w ucisku bym swą wylał czerwień