Prometeusz
Jak mrok rozświetlić i nieprzytulną ogrzać jaskinię
Jak niemożliwe do pokonania łamać granice
I jak bez lęku fizyce wbrew stąpać po linie
Daj mi swą siłę, daj mi swój upór i swą odwagę
By sięgnąć dalej niż sięga wzrok niedoskonały
I wiatrem wiary dmuchnij w mój biały, samotny żagiel
Bym na Olimpu nietykalnego dopłynął skały
Wtedy twym bogom oszczepem zemsty rzucę wyzwanie
Za lata strachu, zimna i głodu, czas zmarnowany
I w czyn zamienię słowa od wieków przepowiadane
I odwet wezmę za morza łez z oczu wylanych
A Twoje imię wyryję w skale gromem Zeusa
Gdy już go wyrwę spod władzy głów niepoczytalnych
A wszystkim tym, co Twoją drogą zechcą wyruszać
Twój los opowiem by zgasić żar serc łatwopalnych
Powiedz mi tylko dlaczego z ludźmi chciałeś się zbratać ?
Zamiast spokojnie z bogami nektar sobie popijać
I z boginiami na skrzydłach wiatru nad Ziemią latać
Do skał przykuty w męczarniach wiecznych musisz się zwijać
My, którzy znamy Twojej ofiary straszliwą cenę
W podziękowaniu za wyzwolenie z ciemności szponów
Spłacamy dług nie do spłacenia niezapomnieniem
Prometeuszu ! Ojcze mądrości ! Królu bez tronu !