Z Egiptu
Nie zabieraj wiary zabrawszy wpierw miłość
Zwierciadłami Boga - co Ciebie kochają
Nie niszcz tej nadziei - bo co pozostanie
Ty tylko nikt inny - zaklinam Cię Panie
Lata dobiegają - zmierzając ku pełni
Zbrodni potworności ucisku odstępstwa
Lata uciekają - klastry tego życia
Uzdrów moją duszę - daj paść u stóp krzyża
Czekam skołowany bezczynnie we szafie
Przyjdź - zechciej mnie nająć do winnicy Pańskiej
Nakaż postać robót - rzetelnie wykonam
Bo cóż pozostało - przyjdź póki-m nie skonał
Upodliłem siebie przez związek z szatanem
Zwiódł mnie naiwnego głupiego pariasa
Mówił będziesz wielki dam ci moce magii
Upadek kompletny - za miedzę otchłani
Bluźniłem - najbardziej pali mnie ta boleść
Przenajświętszej Matce i Niebios Królowej
Słuszne że zniszczenie moje jest totalne
Z Egiptu mnie wyzwól -wyprowadź mnie Panie