Dzień wylewa
łąki się kołyszą z minuty na
minutę szarość dnia wylewa się
na mokrego od rosy i palącego
młodzieńca tudzież na masy
społeczne budzące się do nowego
dnia pracy przyobleczonego mgłą
rower najpierw twardo napompowany
toczony potem drogami przez noc
leży teraz odpoczywając w trawie
obserwując jak z nozdrzy chłopaka
wypływają kłęby szarawego dymu
młody chłopak wyrzuca niedopałek
w jego głowie tworzyć zaczynają się
nowe chore – poematy – wszystkie
dziwne intrygujące smutne przepełnione
pragnieniem obscenicznej śmierci
tymczasem świta dobrze dominik
schyla się Ziemia wielka i dorosła
bezradnie obserwuje samotniczą
wyprawę chłopaczka po halo-grzyby
wie co mu zgotowano i jak skończy
wyczytuje z jego nieruchomych oczu
kurewską predystynacje