Nadia
zabrałeś Nadię - ależ cisza?
Milczysz i patrzysz, już nie cierpi,
poślij jak możesz... dla niej błękit!
Statysta miałki - uzurpator,
chowa posturę za płacz dzieci.
Tchórz, łajdak - mówią, czas mu leci,
dla siebie niebo, nawet zajął!
Cierpienia sługa na papierze,
czy biblii hejter, kościół przymknij?
Malcy niewinni czy dziewczynki,
zabierasz, gubisz, ziemia - bierze.
Choć nie masz oczu, buduj wiarę,
ty bokiem do niej - coraz dalej.
Słowami życie martwe brudzisz,
dzieci nie zdążą wyjść na ludzi.
Stwórca lecz czego - zabijania?
Wybacz mu Nadiu - on nas zbawia.
Może za grzechy... ale czyje?
Hołduje fikcji, śmiercią żyje!