Zaćmiło mnie...
ubabrany w liryce - piórem złotym lśni.
Zadaje jej pytania - czy rodzaj to gry?
Odpowiem wszystko nocą, kiedy przyjdą sny.
Więc usypiam i czekam... nic tylko gwiazdy,
policzę, ułożę - wzór, później je nazwij.
W kosmosie będą wieczne, niech świecą zawżdy,
mój drogi wynalazco, teraz się nabzdycz.
Taka moja przygrywka, siła tworzenia,
z niczego dasz cokolwiek, by świat oniemiał.
Już się zabrali w obiad - szykuj narzędzia,
stary, zacny peryskop... dawno zardzewiał.
Księżyc, Słońce - naprzeciw, jak kochankowie,
patrzą z czułością w niebo, też pradziadkowie.
Panny płoche w szpileczkach, ktoś zachichocze,
para na nieboskłonie - cmok... nieświadomie.