Oczyszczenie
Choć się nie znamy i wiemy o sobie niewiele
W strzępach półsłówek i wyobrażeń
Spędzamy samotnie kolejne niedziele
Głodni jesteśmy uwagi i czucia
Głaskania, pieszczot i drogiego współczucia
Zapamiętane w nas fale burzliwe
Co obmywają ciało, lecz tylko na chwilę
Na odległość orgazmu chcemy wzlecieć
Lecz to złudne pragnienie ludzkich organów
Po co komplikacje umysłowi wzniecać
Pośród wystrzału neurohormonów
Usiądź przede mną nagi, ubrany emocjami
Popatrz mi w oczy i czytaj wreszcie jak trzeba
Ręce na sercu między piersi proporcjami
I wzrok utkwiony w świadomość nieba
Chciałeś nauczycielki Duszy
Chciałeś mistrzyni ciszy i wolności
Chciałeś szamanki co Cię wreszcie uzdrowi i głowę uciszy
I odpowie sobą z łona pewności
Tak się zaczyna ta podróż miłosna
Niełatwa, zmącona i nieraz żałosna
Lecz tego szukasz by uleczyć siebie
Otworzyć oczy na wyższe zrozumienie
W nas zawarte traktaty tantryczne
W każdym splocie i patrzącej świadomości
Odzieram z Ciebie te zdolności neurotyczne
Co Ci ułatwiają żyć w niewoli niestabilności
Wyjmuje Ci z rąk sznurki lęku
Co Cię trzymają w powinności
Tam nie ma już dawno Twego pierwotnego dźwięku
To tylko pozostałość tego co pamiętałeś z przeszłości
Omiatam Cię z pajęczyn energii kobiecych
Co zbierałeś przez lata w ciało i duszę
Odsyłasz to wszystko co oplotło Ci plecy
Telegonia... świadomie rozpuszczasz katusze