Trzy szafy!
biała... czarna dziura już czeka na morał.
Wszystko co wokoło jakby było wczoraj,
zwolnij, błagam - nie męcz, nie bądź taka chciwa.
Odłożyłem pióro, lecz stalówka świeci,
masz mnie do pisania, zobacz ile ważę?
Czyżbyś twórco lichy, nie miał żadnych marzeń,
otwórz po raz wtóry, swój następny zeszyt.
Dużo ich już było, moja tajemnica...
... ile? Czas pożółcił, utrudzone kartki.
Przyglądam się onym, myślę - chyba starczy,
jak bułki w piekarni, sztuką je podliczam.
Chyba jeszcze jeden, co kropką go zamknę,
nadam zacne imię... ty jesteś - "ostatni".
On mi odpowiada - w czerep sobie palnij,
bo wierszopisanie wcale nie jest łatwe.
Może by tak spocząć gdzieś na cokoliku,
pierś wypiąć po order- co mi tam - spróbuję.
Pismo napisałem - w odpowiedzi - dureń!
takich to my mamy, trzy szafy... bez liku.