O wenie
odganiasz twórco takimi słowy.
Pióro i papier w bólu zamrozisz,
wychynie w ciszy jak duch za węgła.
A płacz jest w słowie, jak pręgierz rani,
zdobywa myśli - trwoni wyrazy,
czasami zawiść także ją dławi.
Czujesz w uścisku ręce na krtani.
No tak... wygasła, co miała zrobić?
Pokocha artyzm w zapiekłej głowie?
Zamiast rozbierać, wersy swe odziej,
liryka przecież to nie film grozy.
Gońmy fermenty i wulgaryzmy,
co to jak "stanie", uświetni wierszyk.
Sprawdź no i zobacz, krach dzieło wieńczy,
twórzmy rozumem, a strof nie krzywdźmy.
Piszmy o wszystkim, lecz nie o sobie,
po co kaleczyć twarze pod maską.
Repulsję smakiem, pragniesz więc zastąp,
niech nas nasyci, jak chleba bochen.