Zima... skruszona
trochę jakby z zaspy zamyślenia." - Adam Ziemianin.
data i termometr w jednej idą parze.
Chociaż zieleń w sercu, kalendarz weź zamień,
kiedy usłyszymy pierwszy ptaków zaśpiew?
Niebo czyściusieńkie, gdzieś balon szybuje,
w spokoju, ostrożnie - pohukuje ogniem.
Znikł za drzewoskłonem, Ikara jest godzien,
znów czyściec, zrób piekło... i popracuj piórem.
Żar rozpali słońce, poświatą przystroi,
choć okręg na wschodzie taki dziś malutki.
Cecha lutej zimy, sieje od lat smutki,
wczoraj były dwójką, dzisiaj znów we troje.
Zima w lecie z wiosną, brakuje jesieni,
żółcień tylko w człeku popłakuje mrozem.
Zamiast bielą śniegu, łachy pustką odziej,
pozostanie jedna - a było ich cztery.
Biedna, nienazwana... obła, chuda, brzydka,
wszystkiego po trochu, pstrokata nieładem.
Ręce, nóżki, główka, jakoś tak na bakier
i niedośnieżona - filuterna grzywka.