Królewski płaszcz
Skończyły się czasy dojrzały
Mą chlubą jest nazwa śmieć
I opluli i wyszydzali
Pośród gwarnych plugastwem miejsc
Poharatan bezlikiem ran
Twoje serce a w nim także ja
Ma niedola stajała tam
Wszystko biorę co zechcesz dać
Bo być twoim to słodkim jest
Jakże lekko jest iść na śmierć
Stawać takim jakim Ty chcesz
Trwać twym słowem nim żywić się
Są tak szare jak tylko się da
Te ich twarze i sprawy ich dnia
To przeciętność to pudło wciąż gra
Chcę świętości zapłacę Ci w łzach
Chcę w kołtuństwie być światłem gwiazd
Pośród mroku gęstego od kłamstw
Ty mną kieruj mnie kochaj i karć
Oblecz krwią jak w królewski płaszcz