Z pamiętnika dziecka alkoholika
Przepiłeś siebie, czyli mówiąc wprost:
umarłeś za życia, jak wielu przed i po tobie.
Szkoda, że pociągnąłeś na dno również mamę,
i pozostałych, którzy zawsze byli, bo musieli -
nikt nie przypuszczał,
że przyjdzie im mierzyć się
z tak niesprawiedliwym i podłym losem.
Ostatecznie wzięliśmy go we własne dłonie,
ale trudniej dźwiga się będąc posiniaczonym
od wszystkich słów, czynów, myśli i strachu
wpajanych przez setki alkoholowych nocy.
Dzieliłam dni z cierpieniem;
nie tym podarowanym
bezpośrednio od ciebie,
ale przez zaufanie złym wiatrom -
kierowałam się głupią nadzieją
na pierwszy lot pisklęcia
z połamanymi skrzydłami
zbyt wcześnie opuszczającego gniazdo.
Może gdybym pochowała cię,
gdy pierwszy raz umarłeś - byłoby inaczej,
a może nie zmieniłoby się tu wcale.
Chyba zbyt mocno cię kochałam,
by móc przełknąć żal i wybaczyć
przepicie również mojego życia.