Wizyta u psychiatry IV
"Panie doktorze,
już mi jest lepiej;
może mnie doktor
wypuścić przecież.
Nie zrobię nic złego,
przysięgam na życie!"
"Pani przysięga
na to życie,
na które wczoraj
targnęła się skrycie?"
"Panie doktorze,
bo on mi kazał,
nie miałam wyboru;
walczyłam dzielnie.
I tak jak Pan mówił -
tabletki dwie na noc
(by nikt mnie nie zbudził)
i sporo wody do popicia.
Ale głos w głowie
/zawzięcie uparty/
wpajał mi kwestie
nie do przebicia."
"Nie mogę więc stwierdzić
postępu w leczeniu;
zagraża wciąż Pani
życiu swojemu."
"Pan go tak broni -
już zrozumiałam!
Gdy ja się zabiję,
kto wtedy będzie
obiektem do badań?"
"Cóż mogę powiedzieć;
nic nie poradzę.
Pani głos w głowie
obiecał poprawę,
gdy tylko się dowiem
o co mu chodzi..."
I jak tu nie zwariować,
moi drodzy?